CroLove pyta. Wywiad z Natalią, Łukaszem i Maksem z Tasteaway.pl

Podróżować i jeść, jeść i podróżować! Czego chcieć więcej? Taki sposób na spędzanie wolnych chwil znaleźli Natalia, Łukasz i Maks – trio z bloga kulinarno-podróżniczego Tasteaway.pl. Postanowiliśmy przepytać ich z wizyty w Chorwacji i nie tylko. Rozpoczynamy serię wywiadów, które zamierzamy przeprowadzić,specjalnie dla Was, z podróżującymi blogerami, którzy mieli przyjemność odwiedzić Chorwację. Pytania podzieliliśmy na trzy części, podróżniczą, kulinarną i blogową. Serdecznie zapraszamy.

Natalia, Maks i Łukasz

Chorwacja

Jak to się stało, że trafiliście do Chorwacji?


Można powiedzieć, że do Chorwacji trafiliśmy trochę przypadkiem. We wrześniu wybraliśmy się w dwutygodniową podróż na Bałkany. Początkowo mieliśmy w planie Serbię, Bośnię i Hercegowinę, Czarnogóręoraz Macedonię. Pierwszy nocleg zarezerwowaliśmy w Belgradzie. Ale potem nagle zmieniliśmy zdanie – pomyśleliśmy, że po dłuuuugiej i męczącej podróży samochodem z Polski miło będzie zacząć wakacje w miłym, południowym miasteczku, nad talerzem kalmarów i kieliszkiem wina. Dlatego postanowiliśmy spędzić pierwszą noc i dzień w Rovinju. Był to świetny wybór, bo atmosfera i urok miasteczka od razu przypadły nam do serca i szybko zapomnieliśmy o trudach podróży.

Czy tegoroczny wyjazd był Waszą pierwszą wizytą w Chorwacji?

Była to nasza pierwsza wspólna wizyta w Chorwacji, ale Łukasz był tam już wcześniej dwukrotnie. Odwiedził wtedy m.in. Zadar, Dubrownik, Rovinj, Jeziora Plitwickie, Zagrzeb.

Na blogu opisujecie postój w Rovinj. W których miejscowościach zatrzymaliście się jeszcze?

W drodze z Rovinja do Mostaru w Bośni zatrzymaliśmy się jeszcze w Makarskiej na obiad, spacer i lody. Natomiast już po pobycie w Bośni, planowaliśmy zwiedzić Dubrownik, jadąc w stronę Czarnogóry. Niestety nam się nie udało, bo złapały nas straszne ulewy i czym prędzej uciekaliśmy z Chorwacji. Dodatkowo w Dubrowniku przez kilka godzin szukaliśmy noclegu, który w końcu znaleźliśmy w absurdalnie drogim hotelu, gdzie cena niewiele miała wspólnego z jakością. To na pewno przestroga na przyszłość: jeśli jedziesz ze wrześniu do Dubrownika, zarezerwuj nocleg wcześniej!

Które chorwackie miasto lub miejsce podobało się Wam najbardziej?

Niestety ciężko nam na to pytanie odpowiedzieć, bo zdecydowanie za mało znamy Chorwację. Byliśmy tam krótko i odwiedziliśmy tylko te typowe hity turystyczne, nie zapuszczając się do miejsc nieodkrytych. A jesteśmy przekonani, że właśnie tam jest to, co najpiękniejsze. Z miejsc, będących punktami obowiązkowych dla każdego turysty, na pewno zachwycił nas urokliwy Rovinj, Dubrownik i Jeziora Plitwickie.

Dane Wam było poznać bałkańską gościnność?

W Chorwacji niestety nie, ale w Bośni czy Macedonii już tak.

REKLAMA

Jakie jest Wasze ogólne wrażenie po odwiedzeniu Chorwacji?

Ponownie powiemy, że dla pełnego wrażenia chcielibyśmy pobyć tam dłużej… Na pewno Chorwacja jest mocno turystyczna, bardzo wiele tam również Polaków… To nie jest miejsce takie jak Armenia, dziewicza, dzika, nieodkryta. Mamy jednak nadzieję, że komercyjna turystyka w Chorwacji nie zniszczy w niej tego, co najlepsze.

Podróżując po Bałkanach, prócz Chorwacji odwiedziliście m.in. Czarnogórę, Bośnię i Hercegowinę, Macedonię, Serbię i Słowenię. Który kraj podobał się Wam najbardziej?

Najbardziej podobała nam się Bośnia i Hercegowina. Właśnie tam czuliśmy się najlepiej, najbardziej smakowało nam jedzenie, trafiliśmy na najwięcej zachwycających miejsc. Mostar czy niesamowicie klimatyczne Sarajewo to absolutny „must” dla każdego odwiedzającego Bałkany. Rozczarowała nas natomiast Czarnogóra, pomimo cudnych widoków (Boka Kotorska, Jezioro Szkoderskie). Bardzo dużo turystów (głównie Rosjan), niska jakość (głównie, jeśli chodzi o jedzenie), wysokie, nieadekwatne do jakości i oferty ceny. Podobała nam się również Macedonia i żałujemy, że nie dotarliśmy nad Jezioro Ochrydzkie. W Słowenii i w Serbii nie byliśmy.

Rovinj

Kuchnia

Jesteście podróżnikami kulinarnymi. Które chorwackie potrawy utkwiły w Waszych kubkach smakowych najdłużej?

Kochamy owoce morza, więc w Chorwacji zajadaliśmy się smażonymi kalmarami i muli w białym winie. Z Bośni najbardziej zapamiętaliśmy cevapcici z ajvarem oraz burek nadziewanym mięsem, szpinakiem czy serem, a w Macedonii rzucił nas na kolana pindjur. Możemy jeść go łyżkami

Czy spotkaliście się z jakąś bałkańską potrawą przypominającą smakiem potrawy z innych zakątków globu?

Kalmary czy mule niczym się nie różnią od tych, które podawane są we Włoszech czy Hiszpanii, jeśli oczywiście są dobrze przyrządzone.
W kuchni bałkańskiej na pewno czuliśmy wpływy tureckie – na Bałkanach można zjeść baklavę, w Macedonii pastramaliję, czyli chlebek (w wersji tradycyjnej z mięsem wieprzowym i papryką) przypominający tureckie pide. Baklava z kokosem czy wiśniami na Starym Mieście w Budvie w Czarnogórze smakowała bajecznie.
W Albanii natomiast widać wpływy włoskie – wiele jest pizzerii, niemal wszędzie można dostać makaron, a kelnerzy często mówią po włosku. Ale tak jak pizzę zdarzyło nam się jeść w Albanii świetną, tak makarony kompletnie nie dorastały do pięt tym włoskim.

W skali od 1 do 6, jaką ocenę wystawilibyście spróbowanym przez Was potrawom?

Na Bałkanach jedliśmy potrawy, którym należała się 6, ale też te, którym należała się 1 – źle przyrządzone, tłuste, których nie dało się dojeść do końca. Najlepiej jedliśmy w Bośni i Macedonii, najgorzej w Czarnogórze.

REKLAMA

mule-w-makarskiej-w-chorwacji-2014
obiad-w-makarskiej-2014

Blog

Zwiedziliście sporą część Europy i Azji. Odwiedziliście również takie kraje jak Meksyk, Zjednoczone Emiraty Arabskie czy Izrael. Kiedy zdaliście sobie sprawę, że nadszedł czas spisywania relacji z podróży w postaci bloga?

Relacje z podróży na blogu zaczęliśmy spisywać jesienią 2011 roku. W sierpniu ruszyliśmy w miesięczną podróż po Europie razem z naszym wówczas 2,5 miesięcznym synkiem. Byliśmy w Niemczech, Belgii, przejechaliśmy północ Francji, Hiszpanii, Portugalii i następnie południem – przez Hiszpanię, Francję, Włochy i Czechy wróciliśmy do Polski. Liczba miejsc, jakie odwiedziliśmy i smaków, jakie poznaliśmy była ogromna. Już na początku podróży wiedzieliśmy, że chcemy o tym pisać. Na początku pisaliśmy pod nazwą „Widelcem przez świat”, bo od pierwszej chwili to ten kulinarny aspekt podróżowania był dla nas najważniejszy. Na „Widelcu” pisaliśmy rzadko 2-5 wpisów miesięcznie. Po ponad roku, będąc w Tajlandii, uznaliśmy, że coraz więcej osób nas czyta i może fajnie zrobić z blogiem porządek – dać mu nową nazwę, ładny layout i podejść do niego poważnie

Preferujecie kraje ciepłe czy zimne?

Zdecydowanie ciepłe, chociaż lubimy też zimę, śnieg i narty ;) i oczywiście są miejsca zimne, które nas zachwycają jak choćby norweskie Lofoty ;)

Jak Maks znosi długie wyprawy no i upały?

Maks jest zaprawionym podróżnikiem. Wcześnie zaczął i podróżowanie samochodem, samolotem czy długie spacery w wózku to dla niego coś całkiem naturalnego.
Oczywiście jak każde dziecko czasem się buntuje, czasem marudzi, ale z drugiej strony zawsze potrafimy się dogadać i planujemy czas w podróży tak, by każdy był zadowolony. Jeśli chodzi o upały, zdarzyło nam się przegrzać dziecko, do czego otwarcie się przyznajemy ku przestrodze dla innych rodziców. Dzięki temu wiemy, że plac zabaw o 13.00 w Bangkoku w upale to nie jest dobry pomysł ;) Przy zachowaniu zasad ostrożności upały nie są dla Maksa straszne.

Czy łatwo jest pogodzić pracę zawodową z tak częstymi podróżami?

Jest to możliwe, ponieważ pracujemy oboje u siebie, więc gdy chcemy wyjechać, stajemy przed lustrem i pytamy naszego „szefa” o zgodę ;) Tak na poważnie ustalamy to też z naszymi wspólnikami ;) Czy jest łatwo? Myślę, że jest trudniej niż wielu osobom się wydaje. To nie jest tak, że tylko podróżujemy i jemy. Sporo pracujemy, czasem po nocach, ale nasz styl życia pozwala nam łączyć jedno z drugim.

Najbliższe plany na podróż Tasteaway to…?

Możemy zdradzić, że nie będzie nas w Polsce w styczniu i w lutym, ale gdzie się wybierzemy… to na razie tajemnica

Natalia, Maks i Łukasz

Krótko o trio z Tasteaway

Logo Tasteaway

Natalia – podróżnik i łakomczuch, któremu niedobry posiłek potrafi popsuć humor, a dzień często planuje z uwagi na to, gdzie co zje. W życiu zawodowym jestem przede wszystkim badaczem marketingowym. Blog pozwala realizować jej drugi zawodowy kierunek, czyli dziennikarstwo.

Łukasz – poszukiwacz nowych smaków, wrażeń i przyjemnych hoteli. Jeśli chodzi o potrawy, często wybiera oryginalność i lokalność zamiast dobrze znanej i lubianej klasyki. Na co dzień zabiegany, zapracowany, nieustannie obmyśla i planuje. Wie wszystko o gospodarce i uwarunkowaniach politycznych.

Maks – najmłodszy z ekipy, rocznik 2011. Odwiedził kilkanaście krajów, leciał samolotem prawie 30 razy. Zafascynowany światem non stop krzyczy „Mama / Tata zobacz!” Dusza towarzystwa, czasem zaśpiewa “W sobotę na baletach”, powie “OK baby” i “Hola chica!”

Bałkany na Tasteaway.pl

Zapraszamy do lektury kulinarno-podróżniczych bałkańskich wpisów trójki z Tasteaway:
W drodze do Bośni: urokliwy Rovinj
Kuchnia bałkańska: subiektywny przewodnik
Pierwsze chwile w Bośni: bajkowy Mostar i okolice
Czarnogóra: najpiękniejsze miejsca

REKLAMA

REKLAMA