Miesiąc w Chorwacji. Podsumowanie majowo-czerwcowego wyjazdu

Nasze wizyty w Chorwacji, zazwyczaj ograniczamy do dwóch tygodni. To dla nas optymalny czas, zarówno na odpoczynek jak i na poznanie nowych miejsc. Tym razem jednak, pokusiliśmy się o spędzenie nad Adriatykiem ponad miesiąca. Było to niezwykle ciekawe doznanie. Nie tylko z powodu jego długości. To, co wyróżniało ten wyjazd na tle poprzednich, to ilość baz noclegowych. A było ich aż siedem, w różnych częściach kraju.

Od Kvarneru po południe Dalmacji. Miało to oczywiście swoje plusy jak i minusy. Ilość odwiedzonych miejsc okupiona została wielokrotnym rozpakowywaniem i pakowaniem auta, a także pokonywaniem, czasem nie małych odległości. Bywało również tak, że z tego powodu uciekał nam prom.

Liczba odwiedzonych miejsc spowodowała , powstanie bardzo długiego wpisu. Staraliśmy się ograniczyć go do niezbędnego minimum. Zapraszamy!

Pogoda na przełomie maja i czerwca

Ponieważ od dłuższego czasu staramy się unikać lipcowo-sierpniowych upałów oraz najazdu turystów, padło na przełom maja i czerwca. Pomimo nieco deszczowego początku, jesteśmy zadowoleni z pogody, która pozwoliła nam zarówno na błogi odpoczynek jak i zwiedzanie.

Temperatura powietrza oscylowała pomiędzy 24 a 32 stopnie Celsjusza. Adriatyk był już wystarczająco nagrzany. A jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że kilka dni po naszym powrocie do Polski, do Chorwacji dotarły afrykańskie upały i …braki w dostawie energii, możemy być zadowoleni z wyboru terminu wyjazdu.

Co z dzieciakami?

Odpowiedź na to pytanie, z pewnością zainteresuje szczególnie tych rodziców, którzy po raz pierwszy wybierają się w tak długą podróż. Droga, standardowo – bez żadnych przygód. Krysia i Staś, od najmłodszego przyzwyczajani byli do dalekich podróży. Więcej o tym jak wyglądały nasze podróże do Chorwacji z niemowlakiem oraz półtorarocznym dzieckiem przeczytacie na blogu.

REKLAMA

O ile roczny Staś, dzielnie zniósł miesiąc w Chorwacji, tak pięcioletniej Krysi, pod koniec wyjazdu zaczynała doskwierać długa rozłąka z przedszkolnymi przyjaciółmi. Na ratunek przychodziły wycieczki rowerowe, kolorowanki, a także czytanie. Planując miesięczny wyjazd, koniecznie uwzględnijcie dużą ilość książek, ewentualnie ebooków. Zbyt wiele dzieci kończy z nosem w telefonie, co widać na każdym kroku. Kochajmy mocniej nasze pociechy!

Jeśli chodzi o jedzenie – Kryśka zakochała się w … ćevapčići i pljeskavicy. Na ośmiornicę i krewetki jeszcze przyjdzie pora. Stanisław nie jest wybredny, zjada wszystko co około roczne dziecko może mieć w menue.

Ochrona skóry dzieciaków przed promieniami słonecznymi tak jak zawsze – obowiązkowa!

Od Kvarneru po południową Dalmację

Czas na szybkie podsumowanie majowo-czerwcowego pobytu w Chorwacji. Pierwsze trzy tygodnie spędziliśmy na kempingach, z którymi zdążyliśmy zapoznać się na tyle dobrze, aby w najbliższym czasie, na blogu pojawiły się osobne, obszerne opisy. Tak samo wygląda sytuacja w przypadku odwiedzonych miejsc i miejscowości. Dajcie nam trochę czasu.

Kemping Omišalj

Pierwszy tydzień spędziliśmy na wyspie Krk, na kempingu Omišalj, który znajduje się nieopodal Krčkiego mostu. Ponieważ wyspa Krk jest już nam dość dobrze znana, skupiliśmy się wyłącznie na długo odkładanej wizycie w Omišalju, a także odwiedziliśmy Njivice i miasto Krk, które przywitało nas …potężną ulewą. Chcieliśmy odwiedzić również plantację nieśmiertelników, jednak było zbyt wcześnie na ich kwitnienie. Przywitały nas w zamian osiołki.

REKLAMA

Poza wyspą, odwiedziliśmy Crikvenicę oraz Novi Vinodolski, po drodze zatrzymując się przy zamku Drivenik.

Przy okazji wizyty w Omišalju zwiedziliśmy pobliskie ruiny Fulfinum Mirine – założone w I wieku n.e. rzymskie miasto oraz wczesnochrześcijańską bazylikę z V wieku.

W drodze…

W drodze na drugi kemping, zahaczyliśmy o Senj, by postawić stopę na 45 równoleżniku na północ, skąd mamy tyle samo do przebycia w kierunku równika jak i bieguna północnego. W końcu udało się nam również zobaczyć z bliska Twierdzę Nehaj.

Kemping Straško

Zlokalizowany w północnej części wyspy Pag, kemping Straško był naszą drugą bazą wypadową. Kemping, który nas zauroczył i do którego będziemy powracać. Szerszy opis kempingu, zgodnie z powyższą obietnicą pojawi się w późniejszym terminie.

Na Pagu odwiedziliśmy pobliską Novalję i słynną z imprezowego charakteru plażę Zrće.

Ponadto, kilkukrotnie pojawiliśmy się w mieście Pag, a w nim w Muzeum Paškej čipki oraz Muzeum soli.

Nieopodal Zrće znajduje się plaża Caska, przy której stoi jedyna nad Adriatykiem, wykonana z kamienia Tunera – wieża do obserwacji tuńczyków. Zatoka Caska kryje jeszcze wiele ciekawostek, więcej o nich napiszemy później.

Pobyt na Pagu to również obowiązkowa wizyta na Marsie, a dokładniej na plażach, znajdujących się przy szlaku Życie na Marsie – Ručica i Beritnica w Metajnie. Ponieważ, pokonanie „marsjańskiej” trasy z dzieciakami nie byłoby rozsądne, na plażę Beritnica posłaliśmy drona.

Na deser zostawiliśmy sobie wizytę w gajach oliwnych w Lun, gdzie na ok. 2-kilometrowym szlaku mamy przyjemność spacerować wśród wiekowych drzew oliwnych. Chociaż tego dnia pogoda nie była dla nas łaskawa, wizytę w Lun uważamy za bardzo udaną. Obcowanie z naturą w otoczeniu drzew oliwnych, których wiek nierzadko przekracza tysiąc lat, było miodem na nasze dusze.

Novigrad

W drodze na kolejny kemping, postanowiliśmy spędzić jeden dzień w klimatycznym Novigradzie, skąd już niedaleko do kanionu rzeki Zrmanja, znanego z ekranizacji powieści Karla Maya o dzielnym Vinnetou. Niestety resztki pochmurnej pogody przypadły właśnie na ten dzień. Nie mniej jednak, nadal uważamy, że na wizytę przy kanionie zawsze jest dobra pora.

REKLAMA

Zaton Holiday Resort

Zlokalizowany w pobliżu Ninu, Zaton Holiday Resort był największym z odwiedzonych podczas tego wyjazdu kempingów. Każdy kto był w Zatonie, wie jak duży teren zajmuje resort. Zaton to nie tylko wielka powierzchnia. To również mnogość atrakcji, dla każdego. Kompleks basenów, amfiteatr, mini golf inny niż pozostałe. Co ciekawe, nawet niektóre punkty sanitarne potrafią zrobić wrażenie. Zaton Holiday Resort, bez wątpienia zalicza się do czołówki kompletnych chorwackich kempingów. Tak jak powyżej – więcej o nim przeczytacie na blogu już niebawem.

Podczas pobytu w Zaton Holiday Resort, wizyt w pobliskim Ninie nie było końca. Po raz kolejny mieliśmy przyjemność odwiedzić Solanę Nin, łapiąc dawkę nowej, wartościowej wiedzy na jej temat.

W pobliżu resortu znajduje się najdłuższa, piaszczysta plaża w Chorwacji – Queen’s Beach, która kryje również jedne z największych w Europie złóż błota leczniczego. Tak, znamy zdanie wielu z Was – „po piasek to nad Bałtyk, nie do Chorwacji”. Mamy jednak wielki sentyment do „ninskiego piasku” i chętnie tam powracamy.

Punktem obowiązkowym, w najbliższym otoczeniu zatońskiego resortu jest Kościółek św. Mikołaja w miejscowości Prahulje przy trasie Nin-Zadar. Według legendy, w Ninie koronowanych było siedmiu królów Chorwacji, którzy po koronacji przyjeżdżali do kościoła św. Mikołaja, by ukazać się poddanym i wznieść swój miecz w kierunku czterech stron świata. Jedyne czego żałujemy to wizyty przy kościółku podczas zachodów słońca, które w Zatonie są wyjątkowe.

Wizyta w Stonie. Za karę…

W drodze na wyspę Mljet, spóźniliśmy się na prom o całe 5 minut. „Za karę” – w oczekiwaniu na kolejny prom – udaliśmy się do Stonu na krótki spacer, obiad oraz wizytę w stonskich solanach – trzecich solanach podczas tego wyjazdu. W Stonie byliśmy już wielokrotnie, wiosną, latem i jesienią. Jest bardzo klimatyczny i przyjemny do spacerów. O spacerze murami nie wspominam, bo to już trochę bardziej męcząca atrakcja, z której oczywiście musicie skorzystać!

Wyspa Mljet

Za bazę wypadową obraliśmy Pomenę, skąd blisko do jezior Parku Narodowego Mljet. Na Mljet udaliśmy się z jasnym celem – pokonanie trasy dookoła jezior w PN Mljet. Tą samą trasę pokonałem, podczas październikowego rejsu i postanowiłem, że koniecznie musimy ją pokonać ponownie, tym razem już całą rodziną.

Na kilka dni przed wyjazdem do Chorwacji, Krysia nauczyła się sama startować na rowerze. Kilkanaście dni później, o własnych siłach pokonała ponad 7 kilometrów, z całej, 16-kilometrowej trasy. Jesteśmy z niej mega dumni! Trasa jest bardzo przyjemna, bez większych wzniesień, niemal na całym odcinku zacieniona oraz …obłędnie pachnąca. Pachniała różnymi kwiatami w październiku, pachniała również w czerwcu.

Ponieważ wizyta na Mljecie trwała zaledwie cztery dni, naszą aktywność ograniczyliśmy do błogiego leniuchowania, patrząc przez okno na Adriatyk.

Ostatniego dnia udaliśmy się do Polace, skupiając się głównie na „rzymskiej bramie” – pozostałościach po rzymskim pałacu.

W drodze na prom zajechaliśmy do Saplunary, z którą również łączy nas sentyment. To tutaj spędziliśmy na kotwicy noc podczas pierwszego rejsu po Adriatyku.

REKLAMA

Blace

Kolejna baza wypadowa zlokalizowana była w Dolinie Neretwy, dokładniej w Blace. Blace okazało się być niezwykle spokojnym miejscem. W sam raz dla szukających ciszy podczas wypoczynku.

Zatrzymaliśmy się w Blace ponieważ, od dłuższego czasu chcieliśmy zobaczyć ujście rzeki Neretwy do Adriatyku oraz słynne piaszczyste, powoli opadające dno, dzięki czemu można wejść kilkaset metrów do morza, nie zanurzając się głębiej niż po pas.

Jednak głównym powodem dla którego postanowiliśmy na chwilę zatrzymać się w południowej Dalmacji była wizyta w Muzeum Archeologicznym Narona w miejscowości Vid. W latach 1995-96 na terenie stajni odkryto pozostałości rzymskiej świątyni – Augusteum oraz 17 marmurowych rzeźb o naturalnej wysokości, a także inne liczne artefakty. W 2007 roku, w miejscu niezwykłego odkrycia powstało muzeum.

Omiš

Po miesięcznym pobycie w Chorwacji, kiedy już byliśmy w drodze do Polski, stwierdziliśmy, że …spędzimy jeszcze trzy dni w Omišu. Wybór padł na kemping Galeb. Chcieliśmy wypocząć, w domku, najlepiej z widokiem na morze. Jakież było nasze zdziwienie kiedy okazało się, że najtańsze domki na kempingu to były właśnie te w pierwszej linii brzegowej, zupełnie nowe, w których nikt jeszcze nie mieszkał. Do tego, oddalone o całe 20 metrów od szkoły windsurfingu Tramontana, którą prowadzi nas przyjaciel, Mateusz. Czasami człowiek ma większe szczęście niż mu się wydaje.

Następnego dnia, Kryśka zaskoczyła nas po raz drugi. Po godzinnym wstępie, okazało się, że …radzi sobie całkiem dobrze na windsurfingu! Duma 100%! Oczywiście, każdego dnia odbywaliśmy obowiązkowe spacery po Omišu.

Testowaliśmy ręczniki szybkoschnące

Przy współpracy ze sklepem turystycznym campingshop.pl postanowiliśmy przetestować ręczniki szybkoschnące i koc piknikowy marki Lifeventure. Nie będąc do końca przekonanym do tego typu ręczników, zabraliśmy ze sobą ręczniki bawełniane. Idąc na plaże czy do strefy basenowej, nie skorzystaliśmy z bawełnianych ani razu.

Wykonane z Soft Fibre ręczniki szybkoschnące okazały się naprawdę fajnym rozwiązaniem. To co najważniejsze, zajmowały o wiele mniej miejsca w torbie plażowej, przez co mieliśmy o wiele mniejszy bagaż. Znalazło się więc miejsce na jeszcze jednego dmuchańca dla dzieci. W aucie. 4 ręczniki + koc piknikowy zmieściły się pod podłogą bagażnika. Tak jakby ich w ogóle nie było!

Bardzo przydatnym rozwiązaniem, szczególnie w przypadku koca piknikowego jest wysoka higroskopijność materiału, dzięki której rozlany napój nie wsiąkał w koc i można go było szybko usunąć. Ponadto, z jednej strony, koc podszyty jest wytrzymałym materiałem przez co nie było obaw, że podrze się na ostrych kamykach.

Do najważniejszych cech szybkoschnących ręczników należą:

  • szybkie schnięcie (do 10 razy szybiej niż zwykłe ręczniki)
  • rozmiar (do 3 razy mniejsze niż zwykłe ręczniki o tym samym rozmiarze)
  • waga (do 3 razy lżejsze niż zwykłe ręczniki)
  • wysoka higroskopijność
  • technologie antybakteryjne

Nie można również zapomnieć o wzornictwie, które z pewnością wyróżnia te ręczniki na tle zwykłych, bawełnianych.

REKLAMA

Ręczniki szybkoschnące Lifeventure oraz inne znajdziecie w sklepie Campingshop w dziale Ręczniki szybkoschnące. Polecamy!

Powrót do domu

Po miesiącu spędzonym w tak wielu miejscach Chorwacji, powrót do domu, wcale nie był taki smutny. Wręcz przeciwnie! Naprawdę tęskniliśmy już za swoim łóżkiem. Pewnie gdybyśmy spędzili ten czas w jednym miejscu, byłoby zupełnie inaczej. Jednak nie w chwili kiedy człowiek nocuje w siedmiu różnych miejscach. Za dużo tego!

Jednym z większych plusów tak długiego pobytu jest ilość zgromadzonego materiału, którym będziemy się sukcesywnie z Wami dzielić. Tymczasem, nie próżnujemy – szukamy pomysłu na kolejne wyjazdy. Do zobaczenia!

REKLAMA